Jaki według Pana powinna być optymalna dla Polski mieszanka energetyczna, z której będziemy pozyskiwać prąd? Jaką rolę odgrywać w nim powinno spalanie kopalin, a jaką OZE, czy elektrownie atomowe?
Mieszanka energetyczna to ładne określenie, bowiem zrywa z mitem o tym, że wystarczy nam tylko jedno, czy dwa źródła pozyskiwania energii. Tak nigdy nie jest i żaden nowocześnie rozwijający się kraj nie pozwala sobie na to, żeby pozyskiwać prąd tylko z jednego źródła. Polska powinna pójść w tym samym kierunku. Potrzebujemy zarówno odnawialnych źródeł energii (OZE), jak i nowoczesnych oraz bezpiecznych – przede wszystkim bezpiecznych – elektrowni atomowych. Na razie zacznijmy od jednej, a później w zależności od potrzeb rozwijajmy dalej nasz program jądrowy.
Jak rozłożyć proporcje? Ile prądu pozyskiwać z elektrowni atomowych, ile ze źródeł odnawialnych, a ile z klasycznych?
Porozumienia międzynarodowe nakładają na nas obowiązki pozyskiwania coraz większej ilości energii z OZE. Niestety nie rozwija się to tak dynamicznie jak powinno. Optymalny byłby układ w ciągu 10 lata 20:80, czyli 20% z OZE, 80% ze źródeł klasycznych. Ale jeśli mi wolno chwilę pomarzyć, to chciałbym by w połowie wieku przejść zupełnie na OZE. Tak, wiem to niepoprawne marzenia optymisty, ale sądzę, że technologie tak właśnie się rozwijają i będzie to możliwe.
Jak duże są szanse na to, że odnawialne źródła energii (OZE) staną się ważnym elementem mieszanki energetycznej w Polsce i na świecie w najbliższych latach?
Coraz większe, ponieważ rozwijają się coraz efektywniejsze ekonomicznie, a nawet środowiskowo technologie. Oczywiście powstaje szereg trudności – jak zwykle związane z brakiem wizji strategicznej. Z jednej strony musimy spełniać pewne kryteria, ale z drugiej powstają długoterminowe, mało sprzyjające rozwojowi OZE procedury. Powoli, powoli udział OZE wrasta, ale powinno się to odbywać dynamiczniej.
Wielu ekspertów podkreśla, że OZE są mało skuteczne – obniżanie za ich pomocą poziomu emisji dwutlenku węgla kosztuje nieproporcjonalnie dużo w porównaniu z nakładami. Co więcej, krytycy zarzucają tym rozwiązaniom, że są wręcz szkodliwe dla otoczenia, na przykład farmy wiatrowe.
Zacznę od ostatniego stwierdzenia. A czy widział ktoś zupełnie nieszkodliwe środowiskowo, przynajmniej w pewnych aspektach, metody pozyskiwania energii? Na zasadzie odbijania piłeczki powiem: no dobrze, a jak wygląda środowisko przy kopalniach czy szybach naftowych? Tylko, że takie przerzucanie się argumentami niewiele daje. Lepiej zrobić solidne rachunki zysków i strat i na zimno – bez emocji – wskazać, co bardziej się opłaca. Zresztą, w nawiązaniu do początków naszej rozmowy – myślę, ze najbardziej opłacalny jest mix. OZE mają nie tylko walczyć ze zwiększonym poziomem emisji dwutlenku węgla. Nieco sztucznie wtłoczono cały sektor w kontekst globalnego ocieplenia. Chodzi o to, że Natura sama nam daje energie odnawialna i to jest pewien wybór filozoficzny – dlaczego by z niej nie skorzystać. Wiatr wieje, słońce świeci, w ziemi buzują gorące źródła – także dla nas. Po prostu je wykorzystajmy!
Z drugiej strony Polska węglem stoi. Czy nie lepiej więc szukać efektywnych sposobów jego spalania zamiast inwestować w nowe technologie?
Tak, oczywiście. Tylko jedno zupełnie nie wyklucza drugiego. Łatwo powiedzieć, że Polska węglem stoi, ale wzrastające koszty wydobycia powodują, że obecnie już tyle samo węgla co wydobywamy albo i więcej kupujemy za granicą. Proszę pamiętać, że oprócz nowych technologii możemy rozwijać jeszcze cos – oszczędność.
Jak znaleźć złoty środek w inwestycjach dotyczących polityki energetycznej?
Pamiętając, że na racjonalnej gospodarce środowiskiem jeszcze nikt nie stracił. Choć trzeba też pamiętać, że prostych rozwiązań jak zwykle brak. Ale są inteligentne. Czyli inwestować o OZE, budować zgodę społeczną względem energetyki atomowej. Pokazując za i przeciw. Uczciwie. Poza tym jest OZE: wiatraki, panele słoneczne, biogazownie. I bądźmy otwarci na innowacje, może wymyślimy, jako Homo sapiens coś przyjemnego i taniego w eksploatacji. Innowacje czasem przychodzą niespodziewanie. Ich adaptacja jednak wymaga dobrego klimatu.